RESCUE po raz kolejny UWAGA DŁUGIE

Zwiń
X
 
  • Filtr
  • Czas
  • Pokaż
Wyczyść wszystko
new posts
  • michal77
    Ambiente
    • 2006
    • 113

    RESCUE po raz kolejny UWAGA DŁUGIE

    Napisz jeszcze jakie masz głośniki i jak zainstalowane.
  • howard7
    L&K
    S_OCP Member
    • 2005
    • 1120

    #2
    RESCUE po raz kolejny UWAGA DŁUGIE

    dzis po raz kolejny mialem konfrontacje uliczna z ludzmi i ich mozliwosciami umyslowymi dlatego postanowilem podwiesic ten tekst o zobaczymy co na n=jego temat myslicie (powisi kilka dni a potem go wywale) chyba ze bedziecie chcieli jeszcze.
    na poczatek kilka slow wprowadzenia
    Naczelną zasadą, którą należy się kierować, jest zasada
    Primum non nocere - PO PIERWSZE NIE SZKODZIĆ.
    Popełnienie błędu, niesie często gorsze skutki, niż nie udzielenie pomocy w ogóle. Nie znaczy to jednak, aby obawiać się udzielania pomocy i jej nie udzielać.
    Łatwiej napisać, „czego nie robić", niż "co robić". Dlatego też powstał ten tekst. Powstał też z powodu zmiany przyjętych w Polsce standardów ratowniczych i ma na celu rozwianie i "wyprostowanie" różnych teorii
    "Metody przedpotopowe"
    Stanowczo odradzam czerpanie wiedzy z wydawnictw archiwalnych, gdyż ratownictwo, tak jak każda nauka idzie do przodu i to, co było dobre 100 czy nawet 10 lat temu, teraz ma rację bytu wyłącznie we wspomnieniach dawnych medyków, jak to drzewiej zabawnie bywało.

    W "lekko zżółkniętych" wydawnictwach medycznych lub od starszych osób, które "liznęły" kiedyś pierwszą pomoc, możemy dowiedzieć się o wielu dziwnych metodach ratowniczych. Nie będę o nich pisał, jako że zdrowy rozsądek i odrobina wyobraźni podpowiada, co należy z takimi radami zrobić. Dla orientacji, o czym rzecz, przytoczę tylko jedną, moim zdaniem "najciekawszą" radę: "Celem zapobieżenia zapadania się języka (udrożnienia dróg oddechowych) należy przypiąć go agrafką do brody" (były kiedyś nawet takie specjalne agrafki). Pozostawiam bez komentarza.

    oraz MIT PIERWSZY:
    "Najgorsza jest reanimacja"
    Pomijając już samo słowo, większość osób, najbardziej obawia się resuscytacji. Wbrew pozorom brak tętna i oddechu, tak na prawdę jest sytuacją najprostszą i najbardziej oczywistą. W pierwszej kolejności, niezależnie od innych urazów, należy przywrócić (lub zastąpić) podstawowe funkcje życiowe (tętno i oddech). I to stwierdzenie jest jedynym "dogmatem" ratownika.

    Musimy sobie zdać sprawę z faktu, że gdy zatrzyma się serce, to mamy nie chorego, lecz nieboszczyka. A takiemu można albo spróbować pomóc, albo urządzić piękny pogrzeb.

    Gorzej jest, gdy poszkodowany "jeszcze dyszy". Tu zawsze można zaszkodzić. Dlatego powstała strona, która ma za zadanie przedstawienie najczęstszych i podstawowych błędów, których przy odrobinie wiedzy (nawet teoretycznej) łatwo można uniknąć.

    Właściwego prowadzenia resuscytacji trudno się nauczyć z książek i bez treningu na fantomie ciężko nie popełnić żadnego błędu. Można jednak, opierając się o teorię, gdy zaistnieje konieczność, spróbować - być może nam się uda. Zwróćmy tylko szczególną uwagę na oznaki powikłań podczas resuscytacji, a w ciągu mniej więcej minuty "warunków bojowych" opanujemy właściwe działanie. Martwemu nie da się już zaszkodzić. Więc nie przesadzajmy z obawami, nie bójmy się połamanych żeber, czy tego, że będziemy za wolno czy za szybko uciskać mostek, tylko bierzmy się do roboty, gdy będzie trzeba, nie oglądając się na kolejny mit - dużo ludzi.

    wkrotce albo kolejne mity albo zamkniecie tematu :|
    SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
    Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

    Komentarz

    • djczas
      RS
      • 2005
      • 9612

      #3
      jestem za i dobrze robisz wprowadzając taki kurs na forum.
      przydało by sie troche grafiki ze pokazanymi sytuacjami jak to robić taki pisano obrazkowy instruktaż

      Komentarz

      • MiKruS
        RS
        S_OCP Member
        • 2004
        • 7976

        #4
        howard7, Czemu chcesz, zeby temat wygasl? :roll:

        EDIT: Wyłączyłem wygasanie.
        TDI 205PS

        Komentarz

        • mariobros
          Rider
          S_OCP Member
          • 2005
          • 551

          #5
          Bardzo chętnie poczytam...

          ... Tego typu wiedza może się przydać w najmniej oczekiwanym momencie... Nastawiam się na odbiór
          Skoda Octavia Kombi II 2005r. 1.9TDI 77kW Elegance czerń magiczna - sprzedana...
          Renault Scenic III 1.4TCe 2010 - jest...

          Komentarz

          • Maicroft
            Moderator
            S_OCP MemberModeratorr
            • 2004
            • 25757
            • Audi

            #6
            Jak najbardziej jestem za prowadzeniem tego forumowego kursu. Mozesz nawet co pare dni pisac, po kawalku potem to scalimy i zrobimy porzadny temat przewodnik k
            Spritmonitor.de

            Komentarz

            • howard7
              L&K
              S_OCP Member
              • 2005
              • 1120

              #7
              przyznam szczerze ze troszke obawialem sie reakcji moderatorow i admina
              ale majac "blogoslawienstwo" osob ktorych reakcji sie troszke obawialem wklejam
              MIT NR DWA i TRZY

              MIT DRUG:
              "Dużo ludzi, niech ktoś inny pomoże"

              W tłumie występuje coś takiego, co psychologowie określają mianem "odpowiedzialności rozproszonej", ja zaś zwykłem określać mianem "psychozy baraniego stada". Psychologowie tłumaczą to zjawisko tym, że w tłumie człowiek jest anonimowy, czuje mniejszą odpowiedzialność, ma, na kogo zgonić winę i tym podobny naukowy bełkot. Ja zaś jako człowiek prosty i nieskomplikowany przyswoiłem sobie jedynie sposób obliczania ilorazu inteligencji IQ tłumu. Otóż liczy się go w sposób bardzo prosty
              IQt = IQ1 : X
              gdzie
              IQt - iloraz inteligencji tłumu
              IQ1 - iloraz inteligencji najgłupszego osobnika w tłumie
              X - liczba osób
              Ze wzoru tego jasno wynika, że w tłumie nie należy oczekiwać przebłysku inteligencji, lecz wyłącznie rad godnych Jasia Fasoli, typu objawionych prawd ludowych - "nie rusz, bo zaszkodzisz".
              MIT TRZECI:

              "Nie rusz, bo zaszkodzisz"

              Najczęściej spotykany błąd - "Nie rusz, bo zaszkodzisz, zaraz przyjedzie karetka".
              Po pierwsze, karetka nigdy nie "pojawia się teraz, nagle i znikąd",
              po drugie - każda sekunda bez pomocy, zmniejsza szanse przeżycia,
              po trzecie - i tak zawsze zadajemy sobie pytanie "gdzie oni są, dawno już powinni przyjechać".
              Dlatego, niezależnie od faktu, jak szybko karetka powinna się zjawić, w miarę swoich umiejętności powinniśmy zająć się poszkodowanymi.

              W ratownictwie, tak jak w życiu, nie ma uniwersalnej recepty na sukces. Zawsze należy wybierać mniejsze zło, kierować się rozsądkiem i podchodzić do każdego zdarzenia indywidualnie, mając na uwadze powstałe oraz możliwe i bardzo prawdopodobne do powstania urazy.

              Wiele porad odnośnie pierwszej pomocy, jest pozornie pełna błędów. Raz czytamy "ułożyć w pozycji bocznej ustalonej", "przenieść" itp., by za chwilę potem przeczytać, że "nie wolno pacjenta ruszać".
              Np. w wypadku komunikacyjnym zawsze należy brać pod uwagę możliwość urazu kręgosłupa, jednak przy braku tętna, nie jest możliwe udzielenie pomocy człowiekowi będącemu wewnątrz pojazdu - musimy go wyjąć.
              SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
              Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

              Komentarz

              • Arek
                RS
                S_OCP Member
                • 2005
                • 3143

                #8
                howard7ciekawe i duzo mozna sie nauczyc jestem za zostawieniem i czekam na wiecej
                pozdrawiam
                -----1.9TDI ASV --StrEet DeMoN----- <--ZaPrAsZaM

                Komentarz

                • MiKruS
                  RS
                  S_OCP Member
                  • 2004
                  • 7976

                  #9
                  Zamieszczone przez howard7
                  przyznam szczerze ze troszke obawialem sie reakcji moderatorow i admina
                  ale majac "blogoslawienstwo" osob ktorych reakcji sie troszke obawialem
                  Poprostu rece mi opadaja. Dwa razy juz sie tlumaczylem. Myslalem, ze juz sobie wyjasnilismy, a Ty widze dalej w to brniesz...

                  O co Ci chodzi? Sugerujesz, ze ja jestem nieprzychylny tematom pierwszej pomocy, czy co?
                  Wez okresl sie jasno co masz na mysli, prosze Cie.

                  :|
                  TDI 205PS

                  Komentarz

                  • howard7
                    L&K
                    S_OCP Member
                    • 2005
                    • 1120

                    #10
                    MiKruS, NIC TAKIEGO NIE SUGERUJE mielismy podwiesic to w formie zip do sciagania a ja tylko obawialem sie tego ze podwiesilem to w formie otwartej i to wszystko mysle ze wyjasnilem swoje obawy a wiem ze jestes przychylny pierwszej pomocy i ze cos takiego jest potrzebne (to juz ustalilismy) a pozatym uzylem liczby mnogiej mowiac o adminach mam nadzieje ze wyjasnilem o co chodzilo mi w moich obawach pozdrawiam i kontynuuje

                    [ Dodano: Sro 30 Lis, 05 11:53 ]
                    MIT CZWARTY:
                    "Pozycja boczna bezpieczna"
                    Częsty, kolejny i "szkolny błąd". Właściwa nazwa, to pozycja boczna ustalona, często zwana jest również pozycją boczną bezpieczną.
                    Osobiście, w większości przypadków, skłaniałbym się raczej do nazwy "boczna niebezpieczna ;-)".
                    O ile ma ona uzasadnienie przy np. zatruciu czy porażeniu prądem, o tyle przy urazach mechanicznych (a z takimi głównie mamy do czynienia), jest pozycją niewskazaną ze względu na możliwość uszkodzeń kręgosłupa lub miednicy. Właściwszym rozwiązaniem jest zabezpieczenie drożności dróg oddechowych poprzez podtrzymywanie żuchwy (dolne zęby przed przednimi) lub, jeśli jest to konieczne i zachodzi obawa zachłyśnięcia (wymioty, krwawienie) - delikatne przekręcenie w kilka osób poszkodowanego na bok (bez zmian ułożenia kręgosłupa i z odciąganiem głowy w osi długiej ciała) oraz podtrzymywanie głowy.

                    [ Dodano: Sro 30 Lis, 05 11:54 ]
                    MIT PIĄTY:

                    Ranny w samochodzie: wyciągać - nie wyciągać?

                    Kolejna sprawa dyskusyjna. Czy poszkodowanego wyciągać z rozbitego samochodu? Tak i nie. Jeśli zachowany jest oddech i tętno, nie ma groźby pożaru (wybuchy i piękne pożary samochodów są głównie wytworem panów z Hollywood), mamy możliwość zatamowania lub nie stwierdzamy krwotoku - ograniczmy się tylko do obserwacji, ewentualnej rozmowy i uspokajania poszkodowanego. Jeśli stwierdzimy brak oddechu lub tętna, ma miejsce krwotok, a nie mamy dostępu do poszkodowanego, wyjmujemy go z samochodu chwytem "na siebie" (rautha): (sposob ilustuja zdjecia jest to umiejentnosc bardzo wazna)
                    - zakładamy kołnierz usztywniający (można go zaimprowizować np. ze złożonej w ok. 15-20 centymetrowy pas gazety) - chwytamy jedną ręką "pod brodę" (od strony kierowcy - prawą ręką), drugą - przytrzymując rękę (u kierowcy - lewą) poszkodowanego i przyciskając ją do klatki piersiowej na dolnej linii żeber, kładziemy go na siebie i w ten sposób wyciągamy z samochodu. Ważne jest wcześniejsze zwrócenie uwagi, czy nogi nie są zaklinowane w pedałach czy kierownicy. Kołnierza usztywniającego NIE WOLNO robić z szalika, ręcznika itp. - nie dość, że taki kołnierz nie jest sztywny, to działa jak szubienica ;-P
                    Ze względu na możliwość pogłębienia obrażeń u ofiar, nie wolno również stawiać na koła samochodu po dachowaniu. W pierwszej kolejności należy wydobyć ofiary (np. przez okna), dopiero potem odwracać samochód. Przy "dachu" dobrze mieć przy samochodzie "dyżurnego" z gaśnicą. Warto pamiętać, że gaśnicę proszkową (a takie przeważnie są w samochodzie) należy wstrząsnąć przed użyciem celem rozpulchnienia proszku, np. poprzez silne uderzenie dnem gaśnicy o asfalt (to tak jak z nitrogliceryną ;-)
                    W przypadku samochodów pamiętajmy również o wyłączeniu zapłonu. Przekręćmy kluczyk w stacyjce jednak nie wyjmujmy go, niech zostanie na miejscu. Jeśli go wyjmiemy, na pewno nie będziemy mogli go znaleźć, gdy będzie potrzebny. A potrzebny będzie choćby po to, aby móc przekręcić kierownicę.
                    Załączone pliki
                    SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
                    Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

                    Komentarz

                    • MiKruS
                      RS
                      S_OCP Member
                      • 2004
                      • 7976

                      #11
                      Okej Howard7 - myslalem, ze nadal do tamtego pijesz...
                      Sorki.

                      Z tym wyciaganiem poszkodowanego z samochodu, to przypomina mi sie historia, ktora opowiadal mi moj instruktor na prawo jazdy.
                      Jego znajomy mial wypadek samochodowy. Byl mocno poobijany, ale byl przytomny i nie wymagal natychmiastowej pomocy. Niestety pomimo jego sprzeciwow ludzie, ktorzy chcieli mu pomoc uprali sie, zeby go wyciagnac z samochodu.
                      No i efekt byl taki, ze facet juz pod koniec operacji wyciagania go z auta stracil czucie w nogach.

                      Niestety inwalida do konca zycia. :x
                      TDI 205PS

                      Komentarz

                      • howard7
                        L&K
                        S_OCP Member
                        • 2005
                        • 1120

                        #12
                        MiKruS, miedzy innymi dlatego powstal ten post by obalic stereotypy i NIE robic niczego co jest niezbedne a co powinno sie robic to juz na kursie (ktory prawdopodobnie zacznie sie po nowym roku) i to w kilku miejscach
                        narazie oprocz wawy mam zaproszenie od DjCzasa
                        a teraz kolejny MIT

                        [ Dodano: Sro 30 Lis, 05 15:42 ]
                        MIT SZÓSTY:

                        Kursy na prawo jazdy
                        Program nauczania w czasie kursu na prawo jazdy przewiduje wykłady z pierwszej pomocy. Być może są takie kursy, na których porusza się ten temat. Być może nawet odbył się gdzieś w Polsce kurs, w czasie, którego kursanci widzieli i ćwiczyli na fantomach. Jednak najlepszy nawet kurs, będzie o kant d... potłuc, jeśli państwowy test wymaga zaznaczenia błędnych odpowiedzi w trakcie popełniania, przepraszam, rozwiązywania testu.
                        Nie tak dawno miałem w ręku komplet testów. I okazuje się, że nie rozwiązałem prawidłowo żadnego. O ile radziłem sobie z przepisami, o tyle już moje odpowiedzi z zakresu pierwszej pomocy były błędne gdzieś tak w 50%. Pomyślałem, że jestem głąb i nieuk, poszperałem w literaturze i wyszło na moje. Może jestem głupi, ale takie same, błędne odpowiedzi wskazały wszystkie osoby, jakie udało mi się nakłonić do udzielenia odpowiedzi na wątpliwe pytania.
                        Najciekawsze, że były to, między innymi, osoby z wykształceniem medycznym, pracujące w pogotowiu lub w szpitalnych oddziałach ratunkowych.
                        Najczęściej wszystkie osoby "przejeżdżały się" na konieczności dezynfekcji i przemywania ran, zaopatrywania zranień i usztywnianiu złamań. Nikt z pomysłodawców testu nie pomyślał, że w ramach pierwszej pomocy w warunkach "bardzo polowych", przypadkowy kierowca nie będzie w stanie dobrze oczyścić czy zdezynfekować rany. Nikt z pomysłodawców nie wpadł na pomysł, że niewskazane jest wyręczanie pogotowia i szpitalnych oddziałów ratunkowych. Nikt z pomysłodawców nie wziął pod uwagę, że niepotrzebnie będziemy powodować dodatkowy ból. W końcu też nikt z kochanych naszych pomysłowych naukowców, nie zorientował się, że w wypadkach komunikacyjnych poszkodowanego traktujemy tak, jak gdyby miał przetrącony kręgosłup. Czyli najpierw kołnierz, potem wyjęcie z samochodu, a dopiero potem "bawimy się w doktora".
                        Przepraszam, poniosło mnie trochę...
                        Nie będę przytaczał treści najbardziej absurdalnych pytań i odpowiedzi, gdyż po pierwsze, zrobiłbym wodę z mózgu, a po drugie jest to materiał na sporych rozmiarów artykuł. Może kiedyś...
                        Podam tylko jeden z ciekawszych przykładów, co prawda z przed kilku lat i w nowych testach już nie występujący. Otóż według "mózgowców-testowców" od ruchu drogowego, poszkodowanego znajdującego się we wstrząsie należy obłożyć butelkami z ciepłą wodą.
                        Do tej mocno dyskusyjnej odpowiedzi miałbym pytanie uzupełniające: Skąd ja niby miałbym wziąć w samochodzie kilkadziesiąt butelek z ciepłą wodą??? Płyn z chłodnicy mam spuszczać???

                        [ Dodano: Sro 30 Lis, 05 18:15 ]
                        MIT SIÓDMY:

                        "Oczyścić, zaopatrzyć, usztywnić..."
                        Podobne "kfiatki" trafiają się też na innych kursach.

                        Zaopatrywanie zranień.
                        Pomijam już fakt powszechnej nauki zaopatrywania najdrobniejszych nawet zranień na jodełkę, żółwiowy zbieżny i rozbieżny i tym podobne piękne ściegi bandażowe. W warunkach polowych nikt nie bawi się w rękodzieło artystyczne, gdyż zajmuje to zbyt wiele czasu i jak już musi, to zawija tylko duże rany, byle jak, byle prędzej, byle przestała krew lecieć.
                        Lekarz, jako jednostka pozbawiona poczucia estetyki i niewrażliwa na stworzone przez nas piękno i tak jednym zdecydowanym ruchem nożyczek zrobi z pięknego opatrunku wspomnienie, popatrzy na ranę i zawinie po swojemu... Byle jak, byle szybciej...
                        Przyznaję, że szkolna nauka "ściegów bandażowych" może się przydać, tyle, że do eleganckiego zawinięcia siebie lub kogoś w domu.
                        Sam też często zawijałem bandaż w sposób szkolno-elegancki, ale nigdy nie robiłem tego w polowych warunkach pierwszej pomocy przedlekarskiej. Była to domowa pomoc "zamiast lekarska".

                        Oczyszczenie i dezynfekcja
                        W warunkach "polowych" nie da się dobrze oczyścić rany i zdezynfekować. Nie będziemy w stanie zmyć krwi i błota dysponując jedynie jedną buteleczką wody utlenionej, nie będziemy też używać wody z kałuży, jeziora i rzeki. Żeby nawet były najczystsze, to i tak będzie się w nich roiło od różnych żyjątek.
                        Oczywiście, jeśli mamy taką możliwość, to staramy się spłukać krew z oczu, aby się poszkodowanemu powieki nie sklejały, jednak przemywanie zranień nie jest działaniem obowiązkowym.
                        Jeśli poszkodowany wymaga pomocy lekarskiej, to wszelkie zranienia zostaną oczyszczone i prawidłowo zabezpieczone w warunkach szpitalnych, nieco lepszych niż te, którymi my dysponujemy w plenerze.
                        Niezależnie od tego czy próbowaliśmy czyścić i odkażać zranienia, lekarz powtórzy nasze działania i na pewno zrobi to lepiej, a wszelkie opatrunki zastąpi własnymi. Dlatego wodę utlenioną czy inną jodynę używamy tylko przy drobnych zranieniach, do których nie będzie wymagana pomoc lekarska.

                        Usztywnianie złamań.
                        Jest to kolejny, wałkowany na różnych kursach temat.
                        Czasy, gdy do najbliższego znachora wiozło się chorego trzy dni wołami dawno już minęły, wojny nie ma (przynajmniej u nas), tak, więc wynoszenie z pierwszej linii frontu do szpitala polowego na tyłach też nie wchodzi w rachubę.
                        Obecnie mamy czasy, że do złamania wzywamy karetkę, która pakuje poszkodowanego na nosze i zabiera do szpitala.
                        Więc, czy usztywnianie w warunkach pierwszej pomocy ma sens?
                        Na pewno nie nastawimy prawidłowo złamania. Na pewno unieruchamiając złamaną kończynę spowodujemy dodatkowy ból, a możemy też spowodować większe urazy (dodatkowe przemieszczenie odłamów kostnych, dodatkowy krwotok wewnętrzny, itp.). Na pewno w karetce poszkodowanego przypną do noszy, a wraz z nim jego połamane członki. Na pewno w szpitalu zaimprowizowane usztywnienie będzie zdejmowane, gdyż na pewno będzie przeszkadzać przy zdjęciu rentgenowskim, a to spowoduje dodatkowy ból. Na pewno, niezależnie od tego, jakich ślicznych kijków użyliśmy do usztywnienia, w szpitalu poszkodowanego złożą i zagipsują "jak Bóg przykazał".
                        Czy jest, więc choć jeden argument, który mógłby świadczyć o celowości usztywniania złamań w warunkach pierwszej pomocy? Moim (i nie tylko moim zdaniem) nie ma. Chyba, że jesteśmy sadystami i koniecznie musimy nacieszyć się cudzym bólem. Ale wtedy nie powinniśmy udzielać pierwszej pomocy w ogóle.
                        Najbezpieczniej jest, gdy złamania nie będziemy zaopatrywać w żaden sposób.
                        Zaraz odezwą się głosy: "A co jak jesteśmy daleko od pogotowia, od drogi?..."
                        Otóż złamanie nie stanowi zagrożenia życia i nie wymaga natychmiastowej interwencji. Ze złamaniem nie da się iść przez puszczę czy góry i nie pomoże tu żadne improwizowane usztywnienie. Poszkodowanego trzeba transportować. Mało realne jest struganie noszy przy pomocy kozika do zbierania grzybków, znacznie lepiej sprowadzić będzie ekipę ratunkową bezpośrednio do miejsca zdarzenia. Ze złamaniem nie jest sprawa bardzo pilna. A w pierwszych chwilach po urazie "złamanie puchnie".
                        Aby złamanie unieruchomić musimy je zabandażować. Złamanie puchnie, a bandaż zaczyna coraz bardziej uciskać i tamować przepływ krwi. Może nawet dojść do znacznego niedokrwienia i w przypadku, gdy czas dostarczenia do karetki jest długi, niegroźne złamanie może skończyć się koniecznością amputacji. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest jedynie pomoc poszkodowanemu w miarę bezbolesnym i wygodnym doczekaniu do momentu przybycia fachowego transportu.
                        Wyjątkiem jest złamanie otwarte, zwłaszcza, gdy widoczny jest odłam kostny. W takiej sytuacji przede wszystkim należy zabezpieczyć ranę i kość poprzez założenie opatrunku - najlepiej jałowego. Nigdy natomiast "nie upychamy" wystającego odłamu kostnego do środka!
                        W przypadku wszelkich urazów jedyne, co musimy, to utrzymać chorego w stanie nie gorszym, niż go zastaliśmy do przyjazdu karetki, ograniczając się wyłącznie do wykonania czynności niezbędnych, do zabezpieczenia dużych i groźnych dla życia urazów. Należą do nich: bezdech, zatrzymanie krążenia, silne krwotoki, wstrząs, wychłodzenie etc. Dlatego jodynę możemy wypić, a z szyn Kramera zrobić klatkę dla chomika. Nigdy nie starajmy się wyręczać lekarza, gdyż jest to bezsensowne i powoduje dodatkowy, niepotrzebny ból oraz stwarza dużą możliwość pogłębienia urazów.
                        Teraz już pewnie rozumiecie moje zacietrzewienie na bzdurność testów egzaminacyjnych na prawo jazdy...
                        SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
                        Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

                        Komentarz

                        • Arek
                          RS
                          S_OCP Member
                          • 2005
                          • 3143

                          #13
                          sama teoria niewiele nam da trzeba zorganizowac cos z manekinami :-)
                          -----1.9TDI ASV --StrEet DeMoN----- <--ZaPrAsZaM

                          Komentarz

                          • howard7
                            L&K
                            S_OCP Member
                            • 2005
                            • 1120

                            #14
                            no w tym poscie raczej mozna tylko poczytac KURS BEDZIE pewnie po nowym roku a teraz przekazuje głównie informacje czego NIE ROBIC
                            SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
                            Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

                            Komentarz

                            • BioBogon
                              Elegance
                              • 2005
                              • 921

                              #15
                              Dlatego jodynę możemy wypić, a z szyn Kramera zrobić klatkę dla chomika.
                              howard7, nie rób takich porównań, bo się przy tak poważnym temacie prawie pod stół położyłem... :lol:

                              Sorki za offtopic, ale nie mogłem się powstrzymać.

                              Jestem pełen podziwu za treść i formę opisu. To doskonały materiał do scalenia w artykuł do publikacji (oczywiście chomik wtedy wypada :lol: ).
                              Leon FR 2.0TDI 170KM

                              Komentarz

                              • howard7
                                L&K
                                S_OCP Member
                                • 2005
                                • 1120

                                #16
                                [glow=blue:a401964dcb]MIT ÓSMY:[/glow:a401964dcb]

                                Padaczka
                                Padaczka jest kolejnym po resuscytacji zdarzeniem bzdurogennym. Z racji swojej "widowiskowości" i długiej obecności na tym ziemskim łez padole, ataki padaczkowe przez wieki obrosły w setki bzdur i zabobonów. Powstały bardzo fantastyczne rady typu "włożyć srebrną łyżeczkę w lewą rękę", rady, które nie wiem, dlaczego dziwnie kojarzy mi się z wywarem ze skrzydła nietoperza i oka traszki.
                                Nie bardzo wiem, dlaczego miałaby to być łyżeczka (do tego srebrna), a nie np. widelec, a już absolutnie nie rozumiem różnicy między lewą ręką i prawą. Faktem jest, że po ścisłym zastosowaniu tej rady atak samoistnie mija. Co prawda bez łyżeczki też, ale to się chyba nie liczy?•Kolejna, często spotykana rada: "włożyć coś metalowego między zęby". Jeśli poszkodowany się tym czymś nie udławi i nie powyłamuje sobie zębów, to raczej mu to wiele nie pomoże. Jeśli jeszcze nie doszło do szczękościsku, można, owszem, włożyć coś niezbyt twardego między zęby (np. rolkę bandaża), celem zapobieżenia przygryzienia języka, pamiętając, aby "to coś" nie utrudniło oddechu lub nie spowodowało zadławienia. Wskazane byłoby też usunięcie z jamy ustnej protez zębowych. Jest to jednak wielce ryzykowne, ponieważ palce mogą zostać przygryzione w momencie skurczu (osobiście bym się bał). Właściwym natomiast, jest ułożenie poszkodowanego na możliwie miękkim podłożu (np. przeniesienie z chodnika na trawę), podłożenie czegoś miękkiego pod głowę (plecak, zwinięta kurtka itp.) oraz podtrzymywanie i zabezpieczanie głowy przed powstaniem urazów podczas skurczów (drgawek). Przytrzymywanie całego ciała czy kończyn jest raczej bezzasadne, gdyż normalny człowiek nie dysponuje taką siłą, aby był w stanie utrzymać chorego. Jeśli jest kilka osób można próbować zabezpieczać kończyny chorego podobnie jak głowę przed potłuczeniem.
                                Po samoistnym ustąpieniu ataku chory jest bardzo wyczerpany (jak po bardzo dużym wysiłku fizycznym), często nieprzytomny. Należy wówczas udrożnić drogi oddechowe (ślina, często krew, protezy zębowe), ułożyć w pozycji bocznej ustalonej i ciepło okryć. Niektórzy polecają, (jeśli chory jest przytomny) podanie mu czekolady lub cukru, jednak ze względu na możliwość zachłyśnięcia jest to działanie ryzykowne. Stan chorego po ataku jest stabilny i najbezpieczniej jest poczekać na przyjazd karetki.

                                [ Dodano: Czw 01 Gru, 05 10:12 ]
                                [glow=darkblue:a401964dcb]MIT DZIEWIĄTY:[/glow:a401964dcb]

                                Ludowe zabobony
                                Wierzenia i zabobony objawiają się nie tylko w przypadku padaczki. Faktem jest, że bajki powstałe wokół tej choroby są najzabawniejsze i właściwie niegroźne. Gorzej jest, gdy wkraczamy na obszary, gdzie pomoc jest potrzebna, a ludowe metody są szkodliwe lub niebezpieczne.
                                Jedną z najbardziej znanych ludowych metod, metod szkodliwych, czy wręcz niebezpiecznych, jest zwyczaj okładania oparzeń zsiadłym mlekiem, surowym, kurzym jajkiem czy nacierania olejem.
                                Pierwsza pomoc przedlekarska przy oparzeniach winna ograniczać się do chłodzenia oparzonych tkanek. Najlepsza do tego celu jest woda. Dużo czystej, chłodnej, (ale nie lodowato zimnej) wody. Oparzenie należy zmywać strumieniem bieżącej wody (lub poprzez zanurzenie) przez przynajmniej 15 minut. Chodzi o to, aby od tkanek odebrać nadmiar ciepła i uniknąć jego dalszego przenikania do zdrowych tkanek położonych głębiej, a tym samym ograniczyć ich uszkodzenia. Ponadto chłodzenie oparzeń łagodzi ból.
                                Zsiadłe mleko natomiast nie gwarantuje dobrego chłodzenia, a może być przyczyną infekcji. Jeśli powłoki skórne będą uszkodzone (oparzenie spowoduje powstanie ran) bakterie kwasu mlekowego, należące do grupy beztlenowców, mogą spowodować bardzo brzydką, trudną do leczenia infekcję.
                                Smarowanie oparzeń olejem lub jajkiem powoduje z kolei działanie całkowicie odwrotne do tego, co powinniśmy uzyskać. Nie tylko nie chłodzą tkanek, ale je izolują. Daje to efekt zbliżony do "ciepłego ubrania" oparzonej osoby.
                                Należy również podkreślić, że w przypadku rozległych oparzeń i konieczności schładzania dużych powierzchni ciała, zimna woda może doprowadzić do szybkiego wychłodzenia organizmu - hipotermii. Dlatego w miarę możliwości należy stosować wodę niezbyt zimną 15-20oC (woda z kranu ma temperaturę ok. 10oC lub niższą) bacznie zwracając uwagę, czy poszkodowany nie wykazuje objawów zbytniego wyziębienia (zmiana barwy skóry na "niebieską", oziębienie kończyn, w przypadku poszkodowanych przytomnych - dreszcze i "dzwonienie" zębami, etc.)
                                Zdejmowanie ubrania
                                Spotyka się poszkodowanych z dużymi i rozległymi ubytkami skóry, które to ubytki są spowodowane nie tyle przez oparzenia, ile przez nieumiejętne udzielenie pomocy. Faktem jest, że jeśli na kimś zapali się odzież, należy ją ugasić i zdjąć. Jednak zdejmuje się tylko te elementy ubrania, które zdjąć można bez wysiłku. Niedopuszczalne jest natomiast zrywanie ubrania na siłę. Jeśli ubranie protestuje i nie chce zleźć, to rwąc na siłę, wraz z ubraniem zedrzemy skórę. A to powoduje nie tylko ogromny ból, lecz także spowoduje w efekcie znacznie większe blizny oraz stworzy znaczne zagrożenie infekcją. W sytuacji przywarcia ubrania do skóry ograniczmy się do polewania wodą poszkodowanego wraz z ubraniem.
                                Przekłuwanie pęcherzy
                                Kolejnym, groźnym zabobonem jest mit, że pęcherze należy przekłuć, aby płyn surowiczy mógł wypłynąć.
                                Pół biedy, jeśli jest to mały, płytko pod skórą umiejscowiony bąbelek. Gorzej, jeśli pęcherze są duże i głębokie. Wypełniony płynem surowiczym pęcherz stanowi naturalny mechanizm obronny organizmu, zmniejsza ból i zabezpiecza uszkodzone tkanki przed urazami mechanicznymi. Przekłucie takowego powoduje przerwanie ciągłości tkanki skórnej, jak to się ładnie i naukowo określa, czyli przekładając z polskiego na nasze - powoduje zranienie. Ponieważ oparzone tkanki są uszkodzone (stąd bąbel) ich podatność na infekcje jest zwiększona.
                                Więc krótko mówiąc przekłucie pęcherza oprócz narażenia na niepotrzebny ból, zwiększa podatność na infekcje. Dlatego nie ruszamy "bąbla" i pozwalamy mu spokojnie żyć. Jeśli pęcherze są duże i rozległe, decyzję ich przekłucia pozostawmy chirurgowi, który zrobi to w warunkach sterylnych, mając możliwość prawidłowego zabezpieczenia uszkodzonych tkanek, dysponuje odpowiednimi środkami farmakologicznymi, surowicami, sztuczną skórą... Jeśli natomiast pęcherze nie są wielkie i nie chcemy fatygować pogotowia, dbajmy o nie jak o swoje ;-)
                                Zasada nieprzekłuwania dotyczy nie tylko pęcherzy oparzeniowych, ale przede wszystkim "bąbli turystycznych", które tworzą się w niewygodnych butach na stopach i piętach. Pęcherz taki możemy i powinniśmy zabezpieczyć przed uszkodzeniem. Pamiętajmy, że w przepoconym bucie życie "drobnych ustrojów" kwitnie bardzo bujnie (stąd charakterystyczny, trampkowy zapach). Jeśli dojdzie do samoistnego uszkodzenia (tzn. bąbel pęknie sam), zabezpieczmy go czystym opatrunkiem przed infekcją. Znaczy, że bąbel miał już dosyć 
                                Środki przeciwbólowe, uspokajające itp.
                                Pomijam fakt, że osobie nieprzytomnej ze względu na możliwość zachłyśnięcia oraz osobom z urazami brzucha, nie wolno podawać żadnych płynów, leków doustnych itp.
                                Jeśli poszkodowany jest przytomny, również nie należy podczas udzielania pierwszej pomocy podawać żadnych środków farmakologicznych (można podać niewielką ilość wody). Podanie środków przeciwbólowych czy uspokajających, spowoduje utrudnienie rozpoznania obrażeń lekarzowi przybyłemu na miejsce zdarzenia.
                                Dużym zagrożeniem jest też podanie niewłaściwego leku (lub niewłaściwej dawki) oraz fakt, że możemy trafić na osobę uczuloną i spowodować u niej wstrząs anafilaktyczny.
                                Jedynym odstępstwem od zasady niepodawania leków, jest zalecenie podawania węgla aktywowanego i dużej ilości letniej wody w przypadku zatruć drogą pokarmową i powodowanie wymiotów (nie dotyczy połknięcia środków żrących) lub pomoc w zażyciu leku choremu, na jego wyraźną prośbę.

                                [ Dodano: Czw 01 Gru, 05 10:14 ]
                                UWAGA WIECZOREM MÓJ ULUBIONY TEMAT
                                CZYLI MIT O APTECZCE SAMOCHODOWEJ
                                :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:

                                [ Dodano: Czw 01 Gru, 05 12:05 ]
                                [shadow=red:a401964dcb]MIT DZIEŚIĄTY:
                                Apteczka samochodowa :!: :!: :!: (mój ulubiony)[/shadow:a401964dcb]

                                Wożenie apteczki w samochodzie nie jest, jak sądzi wiele osób obowiązkowe, ale nie jest też zabronione. A co nie jest zabronione... Właściwym działaniem, jest jednak apteczkę wozić. (nawet taka bez krzyzyka :szeroki_usmiech )
                                Często ludzie mówią, „po co mi apteczka, jak i tak się na tym nie znam". Otóż często może zdarzyć się tak, że jeden "się zna", drugi ma apteczkę...i wspólnymi siłami...
                                Proszę wziąć pod uwagę fakt, że osobiście nie spotkałem takiej apteczki, która wystarczy na prawidłowe zaopatrzenie tylko jednej, średnio rannej ofiary wypadku. :roll:
                                A co jeśli ofiar jest więcej? Jeśli wypadkowi uległ autobus? Tak, więc - im więcej apteczek, tym więcej potencjalnych ofiar da się uratować.

                                Apteczka, jeśli jest, najczęściej zawiera sparciałe i pożółknięte bandaże, zardzewiałą agrafkę, rozciapany plaster. A wszystko to zalane jest brunatną cieczą, która kiedyś była jodyną. Dlatego szczerze polecam, aby od czasu do czasu zajrzeć, co tam się dzieje i wymienić dobrze przerobiony kompost na czyste materiały opatrunkowe.
                                Apteczka najczęściej "leży sobie" na tylnej półce samochodu. Osobiście nie chciałbym znaleźć się na jej "trajektorii", w momencie wypadku. Apteczka, która prawie nic nie waży, gdy już leci znacznie "zyskuje na wadze" i może spowodować bardzo ciężkie obrażenia. "Złośliwość przedmiotów martwych" polega w tym przypadku na tym, że jakby taka apteczka nie leciała, to i tak uderzy w głowę. ops:
                                Mimo tego, że apteczka powinna być widoczna i łatwo dostępna, sugeruję raczej wożenie apteczki np. pod siedzeniem, w bagażniku lub w schowku. Właściciel apteczki nie powinien mieć problemu ze wskazaniem miejsca gdzie ona się znajduje, jeśli natomiast uległ wypadkowi i nie jest w stanie wskazać jej lokalizacji, to nawet, jeśli leżała wcześniej pod tylną szybą, po wypadku już tam leżeć nie będzie. Więc umieszczanie apteczki w "widocznym i łatwo dostępnym miejscu" na tylnej półce jest całkowicie bezcelowe, a nawet niebezpieczne. (pomijam fakt złowrogiego dzialania promieni słonecznych)

                                Co powinno znajdować się w apteczce?

                                W apteczce powinno znajdować się możliwie jak najwięcej materiałów opatrunkowych (głównie bandaże dziane, gaza jałowa). Dobrze jest mieć kilka agrafek, nóż do cięcia ubrań lub pasów bezpieczeństwa (są specjalne noże do tych celów, wystarczający jednak będzie ostry nóż o stępionym i zaokrąglonym końcu), czasem przydatne są nożyczki.
                                W apteczkach często też jest wywołująca uśmiech na wielu twarzach prezerwatywa. Nie służy ona jednak, jak mogłoby się wydawać do...procy ;-), lecz spełnia rolę "uszczelki" przy np. przebiciu płuca, zabezpieczenia obcietej konczyny przy amputacji (i najlepiej nie wozmy specyfikow "smakowych" chyba że myslimy o innym rodzaju pierwszej pomocy :diabelski_usmiech ).
                                Można też zaopatrzyć apteczkę w plaster, jednak jak uczy doświadczenie, większość plastrów, gdy przyjdzie czas na ich użycie klei się do rąk ratownika i wszystkiego, co jest w apteczce, natomiast do poszkodowanego, w żadnym razie przyczepić się nie chce. Dlatego, jak już wozimy w apteczce plaster, zawińmy go w kawałek folii, aby klej "zbyt daleko się nie rozłaził". To samo, (jeśli chodzi o "kleistość") dotyczy plastrów z opatrunkiem. Na pewno nie będą potrzebne przy większych urazach, jednak na własny użytek, na drobne obtarcia i skaleczenia mogą się przydać.
                                Polecam posiadanie jednego kompletu plastrów typu STRIP (zwane czasem plastrem "zszywajacym") nie sa drogie a czasem sie przydaja

                                Są też dostępne specjalne srebrno-złote folie (NRC), które mają zabezpieczać przed wyziębieniem i przegrzaniem organizmu. Miejsca zajmują mało, a lepsze są od wełnianego koca. Jest to rzecz prosta w użyciu (srebrną stroną do poszkodowanego, gdy należy go ogrzać, złotą - gdy zabezpieczamy przed przegrzaniem). Taki mały, prosty i niedrogi gadżet - polecam zakup.

                                Ekstremaliści wożą jeszcze ze sobą kołnierze usztywniające - bardzo dobre i potrzebne w samochodzie wyposażenie. Jeśli zdecydujemy się już na kupno takiego czegoś, pamiętajmy, aby nie kupować wyrobów najtańszych. Przy zakupie musimy zwrócić uwagę czy dany kołnierz ma boczne otwory umożliwiające kontrolę tętna i jak dużo rozmiarów możemy "opędzić" jednym egzemplarzem. Ponadto wiele kołnierzy tekturowych rozmięka pod wpływem wilgoci (deszczu, krwi itp.).

                                Zgodnie z zasadą, że najpierw dbamy o siebie, w apteczce powinna znajdować się przynajmniej jedna para rękawiczek jednorazowych (dobrze mieć dwie - drugą dla pomocnika) i maseczka do sztucznego oddychania.

                                Bardzo dużym błędem, jest wożenie w apteczce samochodowej jakichkolwiek medykamentów, zarówno lekarstw jak i środków dezynfekcyjnych. Pomijam już, że leki w apteczce w ponad 90% będą przeterminowane oraz fakt ich niewłaściwego użycia. Samochód ma tę właściwość, że zwłaszcza latem na słońcu nagrzewa się nieraz do kilkudziesięciu stopni, a wraz z nim leki znajdujące się w apteczce. W takich warunkach, leki bardzo szybko ulegają przeterminowaniu, znacznie szybciej niż sugeruje data przydatności na opakowaniu.

                                [ Dodano: Czw 01 Gru, 05 17:41 ]
                                MIT JEDENASTY:
                                Oddech, tętno, krwotok

                                Utrzymanie tętna i oddechu oraz zatamowanie krwotoków, są podstawowymi zadaniami ratownika do momentu przyjazdu karetki i przejęcia pacjenta przez lekarza. Od tych trzech elementów, w głównej mierze zależy, czy przyjazd karetki będzie miał sens.

                                Rola ratownika nie kończy się jednak tylko na tych trzech składnikach. Jeśli tętno i oddech są zachowane, krwotoków nie ma i stan chorego wydaje się być dobry, nie oznacza, że tak być musi do przyjazdu karetki. W żadnym przypadku nie wolno pozostawiać ofiar bez nadzoru. Koniecznie należy zabezpieczyć poszkodowanych przed wychłodzeniem organizmu i systematycznie należy kontrolować oddech i tętno, a w przypadku osób przytomnych również stan świadomości
                                Z człowiekiem przytomnym należy rozmawiać i uspokajać go. Częstym przypadkiem, będącym następstwem licznych urazów, upływu krwi, bądź reakcją na np. ukąszenie owadów jest wstrząs

                                Jeśli mamy do czynienia z osobą nieprzytomną, w pierwszej kolejności sprawdzamy oddech. Błędem jest używanie do tego celu piórka czy lusterka. Ponieważ decydującą rolę gra czas nie będziemy szukać piór. Jeśli akurat byśmy je mieli (jesteśmy na wsi i wszędzie biegają kury), to na pewno przy zachowanym oddechu piórko nie poleci (jak piszą w niektórych książkach) do góry, lecz zostanie wchłonięte do dróg oddechowych. Odrzucamy również metodę sprawdzania oddechu przy pomocy lusterka. Jeśli jest lato lub wyjęliśmy je z kieszeni (lusterko jest ciepłe) albo, gdy jest wiatr, wtedy lusterko na pewno nie zaparuje (spróbujcie w letnim upale "zachuchać" lusterko - płuca "wyplujecie" a pary ani śladu). Lusterko zaparuje natomiast na pewno, jeśli jest zimne, a w powietrzu jest duża wilgoć. I wcale nie będzie mu do tego potrzebny oddech.
                                Jedyną właściwą (szybką i pewną) metodą, jest przyłożenie ucha do ust poszkodowanego.



                                Ucho jest na tyle "wrażliwe", że wyczuje lub usłyszy nawet bardzo słaby "cień oddechu". "Słuchając" oddechu jednocześnie obserwujemy ruchy klatki piersiowej. Przy względnie silnym oddechu, można zauważyć unoszenie się i opadanie klatki piersiowej.
                                Właściwym jest zaznaczyć również, że jeśli stwierdzamy obecność oddechu to musi też być zachowana praca serca, natomiast właściwe tętno nie oznacza konieczności zachowania oddechu. Dlatego błędem jest (spotykane czasem w filmach) sprawdzanie obecności tętna u osoby "rzężącej" lub, której tworzą się przy ustach "bańki" ze śliny.

                                Gdy mówimy już o sprawdzaniu tętna,



                                , koniecznie trzeba zaznaczyć, że na nadgarstku, udzie itd. tętna sprawdzać nie należy (można go, co najwyżej mierzyć), gdyż słabe tętno może nie być w tych miejscach wyczuwalne. Nie sprawdzamy go również przykładając ucho do klatki piersiowej. Tętno należy sprawdzać na tętnicach szyjnych (w zagłębieniu między chrząstkami krtani z przodu, a mięśniami szyi z tyłu) równocześnie trzema palcami dłoni (nigdy jednym). Tętno należy sprawdzić z dwóch stron szyi (gdyby z jednej strony było niewyczuwalne), lecz nigdy z obu stron równocześnie.

                                Krwotoki i opaska uciskowa.
                                Jeśli chodzi o trzecią podstawową czynność przy udzielaniu pierwszej pomocy przedlekarskiej, błędem jest tamowanie krwotoków poprzez założenie opaski uciskowej ponad raną (w przypadku krwotoków tętniczych) lub poniżej (krwotoki żylne). Stosowanie opaski uciskowej jest niebezpieczne, ponieważ powoduje niedokrwienie kończyn, co może być przyczyną poważnych komplikacji (np. martwicy). To czy krwotok jest z żyły czy z tętnicy nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż zakładamy opatrunek uciskowy dokładnie w miejscu zranienia i unosimy kończynę.
                                Dopuszcza się zastosowanie opaski uciskowej wyłącznie w ostateczności przy amputacjach i zmiażdżeniach kończyn, a także przy silnych krwotokach, których nie udało się opanować w żaden inny sposób, a krwawienie jest na tyle silne, że grozi wykrwawieniem.
                                Stosując opaskę uciskową należy pamiętać, że jej stosowanie nie jest bezpieczne i może prowadzić do szeregu powikłań: uszkodzenia mięśni, nerwów i naczyń krwionośnych, martwicy tkanek leżących obwodowo w stosunku do opaski (np. palców).
                                Niezależnie od tego, czego uczyli nas w szkole czy na różnych kursach
                                • Opaska uciskowa nie może być wykonana ze sznurka, drutu itp.
                                • Opaska uciskowa musi być szeroka.
                                • Pod opaskę stosujemy "podkład" z np. kilku owojów bandaża, (aby opaska nie uszkadzała tkanek bezpośrednio pod nią).
                                • Aby skutecznie zatamować krwawienie nie wystarczy silne naciągnięcie bandaża czy paska rękami, zębami etc. Zakładając opaskę uciskową musimy zostawić pętlę, przez którą przełożymy np. kij i będziemy ją "ukręcać" starym, stolarskim sposobem, aż do momentu ustania krwotoku, a następnie zamocować "przetyczkę", aby opaska samoczynnie się nie poluzowała.
                                • Nie wolno zakładać opaski uciskowej na kończynach poniżej łokci i kolan, tułowiu i szyi. Stosuje się ją wyłącznie na tętnicach udowych oraz ramieniowych.
                                • Raz założonej opaski nie wolno poluźniać!
                                • Opaski uciskowej nie wolno niczym przykrywać.
                                • Opaskę uciskową należy opisać: "opaska uciskowa" oraz czas (dokładna godzina) jej założenia.
                                Przy krwotokach z nosa, częstym działaniem jest położenie się i odchylenie głowy do tyłu - nic bardziej błędnego. Położenie się powoduje wzrost ciśnienia w miejscu wypływu krwi i zwiększenie krwotoku, a odchylenie głowy ku tyłowi, stwarza możliwość przedostania się krwi do zatok lub zachłyśnięcia krwią. Przy krwawieniach z nosa należy siedzieć lub stać (zgodnie z zasadą - miejsce krwawiące unieść możliwie do góry) i lekko pochylić głowę do przodu, tak, aby krew mogła wypływać. Przy niewielkim krwawieniu możemy palcami zacisnąć skrzydełka nosa. Przy silniejszych krwotokach nie zaciskamy nosa (krew musi mieć swobodny odpływ), lecz dodatkowo schładzamy zimnym okładem okolice nosa i kark (boczne powierzchnie szyi w miejscu przebiegu tętnic).


                                w miejscach niebieskich napisow pojawia sie zdjecia (dzieki uprzejmosci mikrusa) jak tylko zdarzy je powiesic na serwerze
                                SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
                                Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

                                Komentarz

                                • MiKruS
                                  RS
                                  S_OCP Member
                                  • 2004
                                  • 7976

                                  #17
                                  Fotki wrzucone.
                                  TDI 205PS

                                  Komentarz

                                  • howard7
                                    L&K
                                    S_OCP Member
                                    • 2005
                                    • 1120

                                    #18
                                    NA KONIEC KROTKIE PODSUMOWANIE CZYLI

                                    Nowe standardy w ratownictwie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!

                                    Ratownictwo i sposoby udzielania pierwszej pomocy zmieniają się. Wraz z rozwojem medycyny i postępem technicznym, rozwija się również ratownictwo. Dlatego można spotkać się z różnymi, często błędnymi standardami postępowań.
                                    Jeszcze niedawno zalecano opatrywanie ran, usztywnianie złamań, podawanie leków (itp. "wyręczanie lekarza"). Inaczej postępowało się przy resuscytacji krążeniowo-oddechowej (powszechnie nazywanej reanimacją) w przypadku jednego i dwóch ratowników. Przed przystąpieniem do masażu serca, zalecano tzw. uderzenie przedsercowe.
                                    W chwili obecnej w Polsce obowiązują schematy postępowania wg Europejskiej Rady Resuscytacji (ERC) opracowane na podstawie Międzynarodowych Wytycznych Resuscytacji 2000. Nie służą jednak wyłącznie poprawie "jakości", lecz także uproszczeniu akcji ratowniczej. Wynika to z zastosowania podziału ratowników na fachowy personel medyczny (wyszkolony i praktykujący) oraz na laików (m.in. ratowników po różnych kursach i szkoleniach, a nawet lekarzy niepraktykujących w zakresie ratownictwa).
                                    Oprócz kilku zmian "na lepsze", nowe normy są lepiej "dostosowane do niewiedzy" i umiejętności (a raczej ich braku) przeciętnego człowieka i zgodne z zasadą, że lepiej jest pomóc trochę, niż w ogóle nie pomagać.

                                    15:2
                                    Do zmian mających na celu poprawienie "jakości" udzielanej pomocy należy zmiana zalecanej proporcji uciśnięć serca do liczby oddechów. Obecnie zalecany jest cykl 15 uciśnięć mostka na 2 oddechy w przypadku resuscytacji bez względu na ilość ratowników. Cykl 15:2, stosuje się niezależnie czy pomocy udziela jeden czy dwóch ratowników, jest słuszna, ponieważ każde kolejne uciśnięcie serca, zwiększa ilość krwi "przepompowanej" jednorazowo przez serce, co z kolei poprawia ukrwienie i "jakość" masażu serca. Dawna zasada 5:1 stosowana jest wyłącznie przez fachowy personel medyczny i tylko w przypadku poszkodowanego z zabezpieczonymi drogami oddechowymi. Zmieniły się też nieco wytyczne, gdy akcję prowadzi dwóch ratowników niemedycznych.


                                    Uderzenie przedsercowe
                                    W momencie przystępowania do masażu serca dawniej zalecano zastosowanie uderzenia przedsercowego (pięciokrotne uderzenie pięścią w środkową część mostka z wysokości 30-40 cm). Ma ono sens w nielicznych przypadkach nagłego zatrzymania akcji serca i może przynieść efekt tylko w kilka chwil po zatrzymaniu. W pozostałych przypadkach uderzenie pięścią w mostek, oprócz możliwości złamania mostka, raczej skutecznie pogorszy "stan serca" i zmniejszy szansę powodzenia akcji. Uderzenie przedsercowe (jednorazowe) można zastosować w wyjątkowych przypadkach (tylko na pacjencie monitorowanym lub w sytuacji, gdy ratownik widzi zajście, w czasie do 30-40 s. od zatrzymania krążenia). Dlatego przy pierwszej pomocy przedmedycznej, gdy nie dysponujemy odpowiednim sprzętem medycznym, nie jesteśmy świadkami zdarzenia lub mamy wątpliwości, co do wspomnianego czasu 40 sekund obowiązuje bezwzględny zakaz stosowania uderzenia przedsercowego.

                                    Więcej powietrza
                                    Czas trwania wdechów ratowniczych wydłużono z 1,5 sekundy do 2 sekund (lub nieco ponad) oraz zwiększono objętość wentylacji osób dorosłych do 700-1000 ml powietrza na jeden wdech, (gdy nie ma możliwości dodatkowej podaży tlenu), czyli objętość normalnego, pełnego oddechu.

                                    Ułatwienia dla laików

                                    Jak już wspomniałem, nowe standardy ratownicze wnoszą szereg zmian, które mają na celu ułatwienie laikom udzielanie pierwszej pomocy przedlekarskiej. Jednak, moim zdaniem, ze względu na jakość udzielanej pomocy, nie są one wskazane. Właściwsze byłoby postępowanie wg dawnych wytycznych.
                                    Pierwszym, najgorszym (z punktu widzenia poszkodowanego) ułatwieniem, jest dopuszczenie nieprowadzenia oddechu zastępczego do 10 minut od chwili zatrzymania oddechu. Uproszczenie takie, dopuszczalne w krajach gdzie służby ratownicze są lepiej wyposażone, u nas niestety nie powinno mieć miejsca. Osobiście w naszych realiach nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której mam stu procentową pewność, że karetka dojedzie w kilka minut i poszkodowany zostanie na pewno w ciągu 10 minut podłączony "do tlenu". Oprócz tego, tak jak nie czekamy z rozpoczęciem masażu serca 3 minut, tak samo nie powinniśmy czekać z oddechem. Rozwiązanie takie zostało dopuszczone tylko jako namiastka, bo lepszy jest masaż serca bez oddechu, niż jego całkowity brak. Postępowanie takie, wybaczalne w przypadku osób bez żadnego wykształcenia czy doświadczenia ratowniczego, nigdy nie powinno mieć miejsca, jeśli akcję prowadzi osoba, która chce tytułować się mianem ratownika. Tak, więc wzorem szkoły, wystawiając ocenę, metodę bezoddechową oceniłbym najwyżej na mierny.
                                    Uproszczenie drugie.
                                    Dawniej sprawdzaliśmy tętno, obecnie poszukujemy oznak zachowanego krążenia krwi. Rozwiązanie takie jest dobre z punktu widzenia "człowieka przypadkowego". Obecność akcji serca można stwierdzić nie tylko przez badanie tętna na tętnicy szyjnej, ale poprzez obecność tzw. "oznak życia". Są to wszelkie objawy, świadczące o niezatrzymaniu serca, jak np. ruchy, oddech, kaszel, "rzężenie", unoszenie się klatki piersiowej, tętno na tętnicach promieniowych (na nadgarstku lub udzie), "bicie serca", słyszalne przy przyłożeniu ucha do klatki piersiowej, reakcja oka na światło itd. Jeśli zaobserwujemy obecność tych, czy innych oznak, możemy być pewni, co do obecności tętna. Ich brak, dla ratowników niemedycznych stanowi dostateczną podstawę do stwierdzenia zatrzymania akcji serca i rozpoczęcia masażu serca.
                                    Zdarza się jednak u osób głęboko nieprzytomnych, mających słabe tętno, niewystępowanie (lub niezauważalność) tych oznak. Tak samo oko reaguje na światło jeszcze przez kilka (kilkanaście) sekund po zatrzymaniu serca. Tak, więc "oznaki życia" świadczą o obecności tętna, ale ich brak, tak na prawdę nie świadczy o niczym, poza ciężkim stanem poszkodowanego. Laik, jeśli nie stwierdza występowania jednej lub kilku oznak, powinien natychmiast podjąć pośredni masaż serca. Wyszkolony ratownik powinien nadal badać tętno na tętnicach szyjnych i "podeprzeć" się uproszczeniem, poszukując równocześnie oznak zachowanego krążenia. Wg obecnie obowiązujących standardów na ocenę zachowania krążenia (czy to za pośrednictwem szukania oznak, czy badając tętno na tętnicach szyjnych) ratownik powinien poświęcić maksymalnie 10 sekund. Procedury dla laików oceniam na 3+.

                                    Jeden ratownik czy dwóch?
                                    Jak już wspomniałem, wg obecnych standardów nie ma większej różnicy, czy resuscytację prowadzi 1 czy 2-óch ratowników. W obu przypadkach obowiązuje stosunek uciśnięć serca do oddechu 15:2. Jednak obecne wytyczne zmieniają nieco role ratownikom, gdy jest ich dwóch. Dawniej zalecano, aby jeden ratownik prowadził masarz serca, zaś drugi prowadził wentylację (znaczy się - wdmuchiwał powietrze), równocześnie kontrolując tętno (czy nie powróciło). Obecnie taka akcja jest przeznaczona dla fachowców, którzy "znają się jak łyse konie".
                                    Dla przypadkowych ratowników i ratowników niemedycznych obowiązuje zasada - jeden pracuje, drugi komentuje ;-), czy jak kto woli odpoczywa.
                                    Chcąc wystawić ocenę postępowaniu "niezawodowemu" mam mieszane uczucia. Z jednej strony należałoby ocenić postępowanie na 5, gdyż trudniej o pomyłki (głównie w liczeniu), z drugiej jednak strony stawiam 2, gdyż przemieszczanie się ratownika "z głowy na mostek i z powrotem" oraz ciągła konieczność udrażniania dróg oddechowych (odchylanie głowy i odciąganie żuchwy) po każdym cyklu 15 uciśnięć mostka powoduje dodatkową, niepotrzebną stratę czasu.


                                    JAK SĄ JAKIEŚ PYTANIA TO PROSZE CHETNIE ODPOWIEM k
                                    SZŁEM BOKIEM BO NIE SZŁO INACZEJ IŚC
                                    Proste są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców

                                    Komentarz

                                    • robreg
                                      L&K
                                      • 2010
                                      • 1195
                                      • Octavia I (1U2)
                                      • AXP 1.4 MPI 75 KM

                                      #19
                                      byłby problem, aby ten temat podwiesić? trafiłem na niego przez przypadek szukając informacji o nożu do pasów bezpieczeństwa. Ten temat nigdy nie przestanie być aktualny i ważny.
                                      Pozdrawiam, Robreg.
                                      ----
                                      furmanka.blogspot.com fan ;-)

                                      Komentarz

                                      Pracuję...